Blackberry Z10 – smartfon, który nie podbił rynku


BlackBerry Z10 był pierwszym, w pełni dotykowym smartfonem nowej ery BlackBerry, zaprojektowanym wokół gestów, BlackBerry Hub, świetnej klawiatury ekranowej i bezpieczeństwa klasy korporacyjnej, z praktycznym zestawem portów i funkcji, które miały uczynić codzienną komunikację szybszą, bardziej uporządkowaną i profesjonalną. Niestety dla marki, tak się nie stało.
Czym było Blackberry Z10?
BlackBerry Z10[1] [2] [3] był smartfonem wdrożonym do sprzedaży w styczniu 2013 r., który miał otworzyć nowy rozdział marki: był pierwszym urządzeniem na całkowicie przeprojektowanym systemie BlackBerry 10 (BB10) opartym na QNX. W praktyce oznaczało to nie tylko świeże UI i inne podejście do nawigacji, ale też zestaw funkcji skrojonych pod szybkość działania, porządek w komunikacji i bezpieczeństwo klasy enterprise.
Z10 postawił na 4,2-calowy panel IPS TFT o rozdzielczości 768×1280 (355 ppi, 60 Hz). Obraz był ostry i kontrastowy, a odporne szkło dobrze znosiło codzienne użytkowanie. Konstrukcja miała elegancki, stonowany wygląd z gumowaną tylną klapką zapewniającą pewny chwyt. Wymiary 130×65,6×9 mm i waga ~137,5 g czyniły go kompaktowym jak na swoje czasy; dostępny był w kolorze czarnym i białym.
W zależności od wariantu smartfon napędzał go dwurdzeniowy Qualcomm MSM8960 Snapdragon S4 Plus 1,5 GHz (LTE) lub TI OMAP4470 1,5 GHz z GPU PowerVR SGX544. Do tego 2 GB RAM i 16 GB pamięci na dane z możliwością rozszerzenia kartą microSD/microSDHC/microSDXC (oficjalnie do 64 GB, po aktualizacjach wielu użytkowników korzystało również z 128 GB). Wymienna bateria Li-Ion 1800 mAh dawała swobodę szybkiej podmiany ogniwa — cechę dziś praktycznie niespotykaną.
Z10 obsługiwał GSM/UMTS/HSPA oraz LTE, Wi-Fi 802.11 a/b/g/n (dual-band, DLNA, hotspot), Bluetooth 4.0 (A2DP, LE), GPS z A-GPS, NFC, a do tego oferował microUSB 2.0 i microHDMI — to ostatnie pozwalało wyświetlać obraz na monitorze/projektorze bez kombinacji z adapterami. Urządzenie nie miało radia FM ani, rzecz jasna, 5G.
Z tyłu pracował liczący 8 megapikseli (f/2.2) aparat z autofokusem i diodą LED, wideo 1080p@30 fps; z przodu 2 Mpix nagrywające 720p@30 fps. BB10 dodawał sprytne tryby, m.in. Time Shift, który „cofał czas” o klatki, by wybrać idealną minę w kadrze.
Największą zmianą była nawigacja gestami: bez przycisków systemowych, płynna i szybka po krótkim „przestawieniu” się z innych platform. Serce systemu stanowił BlackBerry Hub — jedno miejsce, które agregowało e-maile, SMS-y, BBM, Facebooka, Twittera i inne źródła, pozwalając odpowiadać bez opuszczania kontekstu. To była obsesja na punkcie produktywności zamknięta w jednym ekranie.
Wirtualna klawiatura BB10 słynęła z inteligentnych podpowiedzi: proponowane słowa wyświetlały się nad literami i można je było „wypychać” jednym gestem. Efekt? Szybkie pisanie bez patrzenia w słownik.
Rdzeń QNX oraz firmowe rozwiązania BlackBerry przekładały się na wysoki poziom zabezpieczeń: szyfrowanie plików 256-bit, architektura utrudniająca kompromitację systemu. BlackBerry Balance pozwalał rozdzielić przestrzeń prywatną i służbową (ta druga chroniona hasłem i politykami firmowymi), a BlackBerry Protect ułatwiał zdalne namierzanie i czyszczenie urządzenia. System był lekki — sam BB10 zajmował relatywnie niewiele RAM-u (ok. ≤400 MB z 2 GB), dzięki czemu multitasking pozostawał płynny.
Na start dostawało się pakiet biurowy (edytowanie dokumentów), menedżer plików, skaner kodów, nowoczesną jak na czas przeglądarkę z obsługą Flasha, odtwarzacz multimediów i zestaw narzędzi systemowych. Z10 wspierał też instalowanie części aplikacji z Androida (runtime do Androida 4.3), co otwierało drzwi do dodatkowych programów poza natywnym ekosystemem. Dla prezentacji i pracy w sali konferencyjnej wisienką był port microHDMI.
Dlaczego Blackberry Z10 poniosło porażkę?
BlackBerry Z10 miał być odrodzeniem marki, ale zamiast tego stał się symbolem spóźnionej reakcji i błędnych założeń. Smartfon był technicznie solidny, jednak otoczenie rynkowe i decyzje biznesowe sprawiły, że nie miał szans na realny sukces.
Pierwszym gwoździem do trumny był brak ekosystemu aplikacji[4] [5]. W czasach, gdy Android i iOS mogły pochwalić się setkami tysięcy programów, BlackBerry World wyglądał jak ubogi krewny. Użytkownicy chcieli Facebooka, YouTube’a czy Instagrama w pełnej formie, a Z10 mógł zaoferować tylko namiastkę – często w postaci niedopracowanych portów z Androida, które nie zawsze działały poprawnie. Próba nadrabiania kompatybilnością z aplikacjami Androida kończyła się rozczarowaniem, bo ograniczano się do starszych wersji systemu i brakowało usług Google, na których bazowały setki popularnych aplikacji.
Drugim problemem była spóźniona reakcja[6] [7]. iPhone zadebiutował w 2007 roku, Samsung Galaxy S w 2010, a Z10 pojawił się dopiero w 2013. W tym czasie rynek został już rozdany – Android i iOS zbudowały swoje imperia, a BlackBerry dopiero wtedy próbowało „nadgonić” dotykowe trendy. To, co miało być nowym otwarciem, było tak naprawdę desperacką próbą dogonienia konkurencji, która uciekła o kilka długości.
Do tego dochodziła cena[8] [9]. W momencie premiery Z10 kosztował w Polsce od 1700 do 2300 zł – czyli więcej niż niektóre flagowce z lepszymi podzespołami. Samsung Galaxy S3, iPhone 5 czy Xperia Z biły BlackBerry pod względem wydajności, aparatu i baterii, często w niższej cenie. Klienci szybko wyciągali wnioski – po co płacić więcej za mniej?
Sam system operacyjny, choć płynny i innowacyjny dzięki gestom czy BlackBerry Hub, nie był łatwy w obsłudze dla nowych użytkowników[10] i wymagał przyzwyczajenia, zaś masowy rynek nie miał cierpliwości. Do tego dochodziły wpadki – błędy w tłumaczeniach, problemy z aplikacjami i konieczność instalowania dodatkowego oprogramowania (BB Link) do tak prostych rzeczy jak przesyłanie plików na komputer.
Nie można też pominąć reputacji firmy. BlackBerry jeszcze kilka lat wcześniej było symbolem bezpieczeństwa, wyborem polityków i prezesów. Jednak decyzje biznesowe, jak udostępnienie Arabii Saudyjskiej dostępu do serwerów z korespondencją, podkopały wizerunek marki[11]. Firma straciła aurę wyjątkowości, a rynek masowy nigdy jej w pełni nie kupił.
Czego można się nauczyć z historii Blackberry Z10?
Historia BlackBerry Z10 to podręcznikowy przykład, jak innowacyjny produkt może upaść, jeśli stoi za nim zła strategia i brak zrozumienia rynku. Nie wystarczy dobry sprzęt ani nawet ciekawy system – trzeba jeszcze odpowiednio wcześnie zareagować na zmiany i dostarczyć klientom to, czego naprawdę potrzebują.
BlackBerry 10 było szybkie, bezpieczne i oparte na nowoczesnych gestach, ale bez aplikacji użytkownicy czuli się jak w luksusowym hotelu bez prądu. To pokazuje, że w świecie technologii same fundamenty nie wystarczą – liczy się całe otoczenie: programy, usługi, partnerstwa z deweloperami. Bez nich nawet najlepszy interfejs nie uratuje urządzenia.
Z10 pojawił się zbyt późno – sześć lat po iPhonie i trzy po tym, jak Android zaczął zdobywać dominację. BlackBerry zbyt długo wierzyło, że ich klienci będą lojalni dla fizycznej klawiatury i szyfrowanego maila. Tymczasem rynek zdążył przejść na dotyk, aplikacje i rozrywkę mobilną. To klasyczny przypadek przespanego momentu, którego nie da się już odrobić.
Gesty w BB10 były świetne dla entuzjastów, ale dla przeciętnego użytkownika mogły być niezrozumiałe. Innowacje muszą być intuicyjne, inaczej nie przekonają mas. Historia Z10 pokazuje, że design interfejsu musi godzić nowatorstwo z prostotą – inaczej technologia staje się barierą, a nie pomocą.
BlackBerry próbowało wejść na rynek z urządzeniem droższym od konkurentów, choć oferowało mniej pod względem mocy obliczeniowej i multimediów. Konsumenci szybko zweryfikowali tę strategię – płacenie premium za produkt, który nie jest „premium” w praktyce, to prosta droga do klęski.
BlackBerry przez lata budowało markę wokół bezpieczeństwa i zaufania. Gdy ta narracja zaczęła się sypać, nie miało już punktu zaczepienia, którym mogłoby się wyróżnić. To dowód, że w branży technologicznej reputacja jest kapitałem równie ważnym jak innowacja.
BlackBerry Z10 udowodniło, że nawet firmy z wielkimi tradycjami mogą przegrać, jeśli nie potrafią słuchać rynku. To historia o tym, że sukces w technologii nie polega na tym, kto ma najlepszy kod czy najmocniejszy procesor, ale kto najszybciej rozumie zmieniające się potrzeby użytkowników.
Przypisy
- ↑https://crackberry.com/time-i-dropped-10000-2-prototype-blackberry-z10s-and-reviewed-them-video-anybody-else
Formularz kontaktowy
Rozwijaj swoją markę

Razem z całym zespołem Cyrek Digital pomagam firmom w cyfrowej transformacji. Specjalizuje się w technicznym SEO. Na działania marketingowe patrzę zawsze przez pryzmat biznesowy.